Dziewczyny mają moc, ale jaką, tego jeszcze nie są pewne. Nie szkodzi, nauczą się. Pomoże dO!PAmina Lab, a zapewne też dopamina. Ta zwykła, która córkom Ani kazała budować szałasy z napisem „Tylko dla dziewczyn”.
– To jest moja banda – mówi Ania Dęboń, pedagożka, arteterapeutką, terapeutka zajęciowa, trenerka, nauczycielka wspomagająca, prezeska Stowarzyszenia dO!PAmina Lab. Lista jej zawodów jest długa, ale z pasji i zamiłowania („I na szczęście” – jak dodaje) jest Panią Anią. Pani Ania to jedna z opiekunek Dziewczyńskiej Bandy Mocy, która powstała w Dąbrowie Górniczej z potrzeby pogadania. Choć może najpierw z potrzeby wymyślenia miejsca dla swoich córek. Miejsca, w którym Zuzia i Hania mogłyby wyżyć się artystycznie, czyli bez ograniczeń machać pędzlami, za to bez codziennego sprzątania domu. Ania stworzyła więc Otwartą Pracownię Artystyczną – inspirowaną przez córki i dla córek. Potem dzieci przychodziło coraz więcej i więcej, ale dopiero moment, w którym Hania i Zuzia poszły do szkoły, zmienił wszystko.
Szkoła
Jaka jest polska szkoła – każdy widzi, nie trzeba być ekspertem. Ania ze szkołą zderzyła się już wiele razy, a raczej – zmiażdżyła ją ta szkolna rzeczywistość. Gdzie dzieci uczy się konkurencji i udziału w wyścigu szczurów, a nie współpracy. To wtedy zakiełkowała myśl, że wspólnota byłaby lepsza niż rywalizacja. – Pomyślałam, że fajnie byłoby mieć taką przestrzeń czy miejsce, w którym moje dziewczyny i nie tylko one, mogłyby sobie wzrastać i rozwijać się w swoim tempie, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami. I nikt ich nie będzie poganiać, krytykować i oceniać – mówi Ania. Chwilę potem okazało się, że takich osób jest w mieście więcej, a w dodatku zaczął się strajk nauczycieli. Tak narodziła się dO!PAmina Lab – stowarzyszenie, które najwyraźniej prawdziwa dopamina motywuje do działania. – Taką mam naturę, że chcę działać i tacy właśnie ludzie spotkali się w naszym stowarzyszeniu. Zaczęły się długie rozmowy, spotkania i całe zamieszanie. Nie siedzimy, tylko chcemy coś zmienić – wyjaśnia.
Gdzieś po drodze okazało się, że wszyscy członkowie Dopaminy mają córki. W ten sposób powstała Dziewczyńska Banda Mocy. Bo każdy widział, jak ich córki tracą poczucie własnej wartości i zbyt długo w szkole robią dobrą minę do złej gry – pod presją rówieśników, nauczycieli, rodziców i systemu. Pod presją lajków w Internecie udając, że są bardziej wyjątkowe niż inne dzieci.
Banda
– Jak budzi się moc? Pozwalamy dziewczynom być sobą, zastanowić się, kim są i kim chcą być. Mogą mówić o swoich planach i marzeniach. Pozwalamy im tworzyć relacje, wspieramy w tym. Właściwie nic specjalnego, bo to wszystko dzieje się samo, to w nich jest – mówi Elżbieta Nowak, która formalnie jest członkinią dO!PAmina Lab, mniej formalnie to „organizatorka mocy”. – Wymyśliliśmy projekt zakładając, że dziewczynom tego rodzaju wsparcie jest potrzebne. Teraz okazuje się, że małe uczą się od starszych, starsze od tych małych. Szkoła narzuca granice i podziały, my chcemy pokazać, że relacje można tworzyć z każdym i w każdym wieku.
Banda buduje relacje, czyli zbiera się co tydzień w ogromnej piwnicy budynku, który mieści też weterynarza, adwokata i fryzjera. – Co robimy w bandzie? Przygotowałyśmy wstępne scenariusze, ale już po pierwszym spotkaniu okazało się, że dziewczyny są nieposkromionym żywiołem, ale to w tym jest cała magia. Chcesz kolejnego spotkania, nie możesz się doczekać – ja tym się karmię, to bardzo mnie nakręca – mówi Ania.
Moc
Są tu nawet pięciolatki, ale też nastolatki. Wydawałoby się, że to różnica wieku nie do pokonania, w dodatku dziewczyny nie znały się wcześniej. A jednak potrafią ze sobą rozmawiać. – Z bratem trudniej mi się dogadać niż z małymi dziewczynkami tutaj – mówi Natalka. – Jaką ja mam moc? – zastanawia się Milena. – Jeszcze jej nie odkryłam, szukam cały czas. Dlatego tu przychodzę – zawsze dzieje się coś ciekawego i zawsze coś innego.
Dziewczyny szukają mocy na różne sposoby. Chodzą na górskie wyprawy, malują na wielkich kartkach, lepią z gliny, wyszywają, dziergają, śpiewają lub tańczą. Po prostu są razem. Mogą w swojej przestrzeni odkrywać coś zupełnie nowego i mierzyć się z prywatnymi wyzwaniami. To tym bardziej istotne, że według raportu przygotowanego dla ONZ, polskie nastolatki mają najniższe poczucie własnej wartości w Europie. – Kobiety zawsze zbierały się wspólnie, ta potrzeba swobodnego bycia razem chyba w nas drzemie. Niekoniecznie to powrót do kołowrotka…. Chociaż jesteśmy zaskoczone, bo większość dziewczyn lubi szydełkować – opisuje Ania.
Coraz częściej wiedzą, co jest dla nich ważne. Czy to już moc? – Po to tu przychodzą – tłumaczy Magdalena Cybulska, mama dwóch córek z Bandy. – Tutaj jest inaczej niż w szkole. Nie ma siedzenia w ławkach, nie ma obowiązków czy rygoru, są za to dobra zabawa i rozmowa. W Bandzie są dobrze traktowane i siebie nawzajem dobrze traktują. Więc to chyba jest jakaś moc?
Mocy nie byłoby bez czasu – tu jest go więcej niż w codziennym pośpiechu. – Są rodziny, które wspierają dzieci, ale wiele jest takich, gdzie dorośli z różnych powodów tego nie robią, a dzieci są samotne i trochę opuszczone. Najlepszą wizytówką Bandy jest to, że przychodzi spora grupa dziewczyn. Przecież gdyby się nudziły, to by nie przychodziły – mówi Elżbieta. – Ale nie zawsze jest od razu przyjemnie. Dyskutujemy zdrowo, konfliktujemy się i złościmy, bo to żywa nauka emocji i szukania nowych rozwiązań.
Pytania, wątpliwości, trudności, emocje – to były rozmowy wiecznie niedokończone. A one chcą rozmawiać: o swoim ciele, które się zmienia, o swoich marzeniach, czy o codziennych zdarzeniach. W sumie nic dziwnego, każdy chce być traktowany poważnie i wysłuchany w przyjaznej przestrzeni. – Czuję, że jesteśmy dopiero na początku drogi. Uczymy się razem, także od tych naszych bandziorskich dziewczyn, jak budować wspólną przestrzeń, by odpowiadała na ich potrzeby, by czuły się w niej na milion procent dobrze – mówi Ania. – Idziemy za ich pomysłami, a w ten nasz dziewczyński ruch włączają się kolejne dorosłe kobiety, bo to jest zwyczajne, dobre miejsce i dobry czas, gdzie możesz być sobą, zwyczajną sobą. To jest ta największa moc.
Dziewczyńska Banda Mocy to przede wszystkim moc wolności bycia sobą. Nie musisz wykupywać abonamentu, Banda nie kusi promocyjnymi karnetami. – Chcę, by wszystkie dziewczyny – te małe i duże – wiedziały, że mogą podążać różnymi ścieżkami. Żeby wiedziały że nigdy nie są same – kończy Ania.