Jak nie oszaleć w domu w tym trudnym czasie? Rozmowa z psychologiem Kamilem Zielińskim.
Ponoć psychologowie i psychiatrzy niedługo będą mieli pełne ręce roboty…
Rzeczywiście, pracy będzie dużo, bo ludzie zaczną podupadać na zdrowiu psychicznym z powodu izolacji, ale też ze strachu. Ludzie są istotami społecznymi, więc i towarzystwa będzie brakować, tym bardziej, że trzeba będzie odnaleźć się potem w tym zmienionym świecie. Jak zatem nie oszaleć? Szukać zajęć, przypomnieć sobie o hobby lub pasji, być może mamy jakieś zaniedbane hobby? To chyba też dobry moment, żeby zrobić w domu te wszystkie prace, na które zawsze brakowało czasu, czyli uporządkować piwnicę, czy naprawić szafkę. Warto korzystać z nowych technologii, z ludźmi możemy spotykać się przez Internet, wielu moich znajomych tak robi. Wyobraźmy sobie zresztą taką izolację bez Internetu – z pewnością byłoby znacznie trudniej. Dodatkowo, mamy masę niespodzianek przygotowanych przez aplikacje streamingowe, a od siebie oczywiście polecam czytanie książek, bo można oderwać się od rzeczywistości, czytanie edukuje i rozwija.
Najgorzej z dziećmi, wiem z własnego doświadczenia.
W wielu rodzinach to dobry moment, żeby trochę popracować nad naszymi relacjami w domu, lepiej poznać jej członków. To czas, żeby zacząć lepiej jakościowo rozmawiać, zagrać w gry planszowe czy komputerowe – grunt, żeby razem. Trzeba życie inaczej zorganizować, bo dzieci są w domach, rodzice pracują zdalnie też w domach, więc to wszystko wymaga doskonałej organizacji i wysiłku z naszej strony. Wymaga też przekazania dzieciom informacji o powadze sytuacji: kiedy tata zamyka się w pokoju i pracuje, to nie bardzo można mu przeszkadzać, bo być może ma jakąś telekonferencję. Ale widzę, że pojawia się u pracodawców trochę większe zrozumienie. Myślę, że każdy zrozumie, kiedy w kadrze pojawi się dziecko.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy tym wszystkim zmęczeni – wirusem, izolacją, zdalną pracą i nauką….
Nie znam porządnych badań na ten temat, bo trudno w takiej sytuacji o badania, natomiast widać to dobitnie na ulicach, gdzie – pomimo pewnych zakazów – zaczęli pojawiać się ludzie. Trochę poluzowało się napięcie, pogoda w tym nie pomaga, bo zachęca do wyjścia. Widać to też na portalach społecznościowych, gdzie ludzie piszą, że mają dość, wrzucają wspomnienia z wakacji. Zaczyna się frustracja i zniecierpliwienie. Trzeba wspomnieć też o kilku kwestiach ze strony psychologicznej. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, czy też istotą społeczną, ładniej mówiąc, więc po prostu potrzebujemy ludzi i przebywania wśród ludzi. Na początku akcja #zostańwdomu była czymś nowym, trochę intrygującym, ale zaczyna wiele osób męczyć. To hasło jest wszędzie, było pewną zmianą naszej rzeczywistości, a dziś zaczyna drażnić – na zasadzie letniego hitu, który na początku sezonu każdy nuci, a potem ma dość. Ludzie czuli wagę tego hasła, teraz mają jednak przesyt. Człowiek jest też z natury przekorny – jeśli ktoś czegoś zabrania, to bardziej tego chce. Gdyby koronawirus uderzył zimą lub jesienią, wtedy każdy chętnie siedziałby w domu, ale wiosną działa zasada zakazanego owocu i przekory.
Jak przekonać zmęczonych i zniechęconych, że wciąż warto się izolować?
Głęboko wierzę, że trzeba ich przekonać, bo ważne, żebyśmy zostali w domu i wytrzymali. Pokazują to różne badania dotyczące wirusa, pokazują też statystyki innych krajów, gdzie nie było takich restrykcji i wzrasta liczba zakażeń koronawirusem. Postawiłbym na odpowiedzialności – uświadomił ludziom, że nie chodzi tylko o ich zdrowie, ale także o zdrowie ich bliskich. Na początku rzeczywiście zdecydowanie przestrzegano zasad, ale potem wiele osób miało dość. Zaczęli kombinować, żeby wyjść na zewnątrz, a co więcej, widzą na ulicach innych ludzi, więc stwierdzają, że chyba nie jest tak źle. Tak działa społeczny dowód słuszności. Do tego dochodzi masa teorii spiskowych i fake newsów. Zły przykład idzie też z góry, widzimy przecież polityków, którzy pozwalają sobie na zbyt wiele bez środków ochrony, nie dziwmy się zatem ludziom, którzy stwierdzają, że to wszystko nie jest takie groźne. A przecież jest.