Babcia i dziadek potrzebują kontaktu, dzieci też. Rozmowa z psycholog, prof. Katarzyną Popiołek. 

Czy dziś – po raz pierwszy chyba – mamy do czynienia z sytuacją, w której dziadkowie boją się swoich wnuków z powodu koronawirusa?

Myślę, że dziadkowie – oczywiście używając tego słowa mam na myśli i babcię i dziadka - boją się mniej niż myślimy. To chyba my bardziej boimy się o nich. Widząc wokoło takie osoby w wieku babciowym i dziadkowym, nie mam potwierdzenia, że się boją, choć faktem jest, że to obserwacja w małej skali. Natomiast sądzę, że seniorzy rozumieją, że powinni się bać, a to już coś innego, Wszyscy mówią o tym, że trzeba się izolować, że małe dzieci roznoszą koronawirusa bezobjawowo, ale mniej w tym emocji, a więcej poznania.

Dla dobra dziadków izolujemy ich od siebie i dzieci. Czy możemy to jakoś im ułatwić?

Trzeba próbować jakimś cudem wyszkolić dziadków na tyle w IT, w tych wszystkich komputerach i komórkach, żeby w ogóle mogli widzieć się z wnukami za pomocą jakiejś aplikacji, bo dla dziecka widzenie osoby jest bardzo ważne. IT stwarza taką możliwość, a jeśli dziadków nie podciągnęliśmy w tym wcześniej, to wciąż można spróbować. Można przecież przeprowadzić szybki kurs przez telefon, o ile w taką elektronikę są uzbrojeni. Może to zrobić wnuczek, bo często dorosłym do tłumaczenia czegoś osobom starszym brakuje cierpliwości, natomiast dziecko będzie tłumaczyć: „Babciu, nie tym klawiszem, tylko tamtym” i w końcu babcię lub dziadka nauczy. Szkoda, że nie pisujemy już listów, to jest coś konkretnego w ręku i jest dowodem kontaktu, ale w takim razie dziecko może coś przygotować, narysować, krótko mówiąc – coś zrobić od serca. Przygotujmy zdjęcie dziecka z dziełem i wyślijmy – to jest kontakt przez konkret, takie świadectwo myślenia o drugiej osobie.

Patrzą na cud rozwoju dziecka z perspektywy życia i pełną świadomością jego wspaniałości

A dlaczego ten kontakt wnuków i dziadków jest tak ważny?

Dziadkowie i wnuki spotykają się w innym momencie życia niż rodzice spotykają się ze swoim dzieckiem. To znaczy, że dziadkowie apogeum kariery najczęściej mają już za sobą, chociaż w naszych czasach ciągle pracują. Nie są jednak tak bardzo zajęci, bo nie są już skoncentrowani na karierze. W związku z tym wnuki i poświęcanie im czasu nie stanowią dla nich problemu, więc mają dla nich ten czas. Inne są ich zadania wobec wnuka niż zadania rodziców. Na przykład dla rodziców to jest obowiązek wychowawczy, konieczność zapewnienia wszystkich potrzeb, to też kwestie związane z rozwojem dziecka. Dla dziadków to szansa na powrót do wcześniejszych okresów życia i radości. Patrzą na cud rozwoju dziecka z perspektywy życia i pełną świadomością jego wspaniałości. Dla rodziców dziecko jest zatem w dużej mierze obowiązkiem, a dla dziadków radością, bo mogą przeżyć jeszcze raz to, co przeżywali wcześniej. Jest też inna forma kontaktu z dzieckiem, rodzice myślą cały czas o tym, że muszą coś poprawić, ewentualnie zganić, popchnąć w jakąś stronę, żeby dziecko coś zrobiło lub nie robiło i tak dalej. Dziadkowie chcą, żeby wnuk czuł się z nimi dobrze i wesoło. A wnuki potrzebują zrozumienia i pełnej akceptacji, które właśnie u nich znajdują. Mogą swobodnie wypowiedzieć się, do wszystkiego się przyznać, a z rodzicami muszą być troszkę ostrożne, bo boją się ich wychowawczej reakcji. Ta relacja z dziadkami jest więc bardziej bezpośrednia i nieocenzurowana.

Ale dziadkowie nie powinni przecież zastępować rodziców.

Bywa czasem, że dziadkowie zastępują w sferze kontaktu zajętych rodziców. Jeśli tylko w tym, to jeszcze nie jest źle, choć to przecież zadanie rodziców. Natomiast jeżeli rodzice przerzucają cały ciężar opieki na dziadków i uważają, że teraz ich rolą jest zajmowanie się dziećmi, a oni będą skupiać się tylko na karierze, to zabierają seniorom możliwość własnego rozwoju. W dodatku dzieci wtedy czują się opuszczone przez rodziców. Mam dużo znajomych, którzy byli wychowywani przez dziadków, bo rodzice mieli różne zajęcia, więc pchnęli dziecko do nich, a sami zajmowali się nim wtedy, kiedy im pasowało, w efekcie rozstania trwały długo. To czarna plama na relacjach z rodzicami, bo kontakt staje się słabszy, a dziecko ma poczucie odrzucenia.

Mam nadzieję, że nie przetrącam moim chłopcom kręgosłupów, jeśli raz na miesiąc podrzucam ich do mamy na weekend?

Oczywiście, że nie, wtedy to frajda. Wnuki cieszą się, że babcia ugotuje coś pysznego, pójdą z dziadkiem do parku, będą lody, choć wiemy, że rodzice tych lodów nie pozwalają kupować. Dla dzieci to wszystko jest świętem. Natomiast rodzice, którzy są w apogeum kariery lub mają więcej dzieci niż mogą sobie poradzić, czasami przerzucają tę rodzicielską opiekę, jak gotowanie, pranie, sprzątanie, czy lekcje na dziadków. Wtedy dzieci czują, że są odrzucone. Widzą, że inne dzieci chowają się głównie z rodzicami. Nie narzekają, ale czują i pamiętają. Naprawdę byłam zdziwiona, jak wiele wokół mnie jest osób, które były wychowywane przez dziadków. Wspaniale ich wspominają, jako cudowne osoby, ale gdzieś w tle jest żal, że zostali opuszczeni przez rodziców.

Z czego wynikają te dobre zazwyczaj relacje z babcią i dziadkiem?

Dziadowie chcą być potrzebni i obdarzani miłością. Bardzo tego potrzebują, albowiem starsze osoby mają coraz mniej okazji do jawnego otrzymywania czułości, czy serdeczności. Okrzyk „Babciusiu, jak ja cię kocham” to plaster na ich spragnione serce. Mało też spotykają na co dzień wyrazów uznania, bo rzadko wszak chwalimy seniorów: „Jak pięknie dziś wyglądasz” albo „Jak świetnie to wykonałeś”, a wnuki dostarczają właśnie czegoś takiego, np.: „Babciu, ależ to pysznie upiekłaś”, „Bardzo ciekawe to, co mi powiedziałaś” lub „Dziadku, jak ty to potrafisz fajnie zrobić”. Są więc dla dziadków takim nośnikiem miłości i uznania, a oni z kolei chcą być źródłem radości, pragną obdarowywać. Seniorzy mniej wydają na siebie, najczęściej są ustabilizowani życiowo, mają mieszkania i potrzebne im rzeczy, które rzadko wymieniają na nowe. Raczej nie kupują drogich samochodów, jeśli w ogóle, więc mogą obdarowywać wnuki bez uwag: „Nie mogę ci tego kupić, bo potrzebne jest nam coś innego”, jak często mówią rodzice. Mają pewną swobodę i to przy tych niewielkich nawet emeryturach. Kiedy badałam studentów pod kątem stereotypu osób starszych, to podawali, że emeryci są bogaci, bo dla młodych ludzi sam fakt, że seniorzy mają pieniądze, które przychodzą co miesiąc i jeszcze z tej emerytury coś wnukowi się daje albo coś mu kupuje, jest dowodem, że dziadkowie są zasobni. Tymczasem, jak wiemy, nasi emeryci zasobni nie są. Wnuki są usatysfakcjonowane także tym, że mogą pomóc dziadkom w czymś, na czym się znają, a dzieci, jak wiadomo, świetnie się obracają w świecie IT. Świadomi są tego również dziadkowie i przyjmują tę pomoc, chwaląc wnuki, a te dzięki temu mogą wykazać swoje kompetencje, co w zasadzie jest trudne gdzie indziej, a tu doskonale się sprawdza. Wnuki ogólnie są dumne z dziadków. W tej chwili prowadzę zajęcia o seniorach i badam pod tym kątem studentów. Każdy dziadek i każda babcia w tym swoim długim życiu coś ciekawego zrobili, zawsze znajdzie się coś, co budzi uznanie. Aktywni zawodowo dziadkowie są szczególnym powodem do dumy; moja wnuczka pytała mnie: „Babciu, czy ty jesteś najważniejsza w Katowicach?” albo: „Babciu, czy zwiedziłaś cały świat?”, bo dużo podróżowałam. Te pytania niezwykle mnie rozbawiały, ale też dawały sporo satysfakcji. Jest jeszcze jedno ważne źródło znaczenia dziadków. Otóż poszerzają wnukom czasową, dostępną im perspektywę, są żywą historią, są jej nosicielami w ciekawym wydaniu. I nie tylko w obszarze historii rodzinnej. Opowiadają o pewnych wydarzeniach, w jakich brali udział, które są dla dzieci już bardzo odległe, a przekaz osobistego doświadczenia nadaje im wagi i je przybliża. Poszerzają wnukom świat.

Dla młodych ludzi sam fakt, że seniorzy mają pieniądze, które przychodzą co miesiąc (...) jest dowodem, że dziadkowie są zasobni

Czy dziadków w ich ważnej roli może ktoś zastąpić?

W przypadku mojej wnuczki jest tak, że ma dziadków, ale także ukochaną panią, która zajmowała się nią w dzieciństwie, a teraz spotyka się nadal, kiedy tylko może, jest obecna na popisach w szkole muzycznej i śledzi jej rozwój. Wnuczka bardzo ją kocha, jest z nią w stałym kontakcie i potrafią godzinami razem rozmawiać, a przecież ta pani od lat już nie opiekuje się nią. Ten kontakt i jego potrzeba są niezależne od posiadania dziadków, ale myślę, że jak ich nie ma, to właśnie taka osoba może ich zastąpić, wpisać się w ich rolę. Ja też miałam taką nianię, nazywałam ją Babiś, ogromnie ważną dla mnie do dziś, zostawiła we mnie głęboki ślad i jest stale w moich myślach i sercu.

 Wstecz